29 grudnia 2014

hejka naklejka

Hejka naklejka, misie królisie!
Wiemy, że spowodowałyśmy niezły bałagan pisząc, że wrócimy ale szczerze mówiąc - ten blog to jedno wielkie nieszczęście. Chyba same widziałyście, że fabuła z lekko przeciągana, nieprawdaż?
Więęęęc
nie wiemy do końca czy TEN blog będzie zrealizowany. Nasz styl pisania z pewnością się zmienił, a nie dodawałyśmy nic od prawie roku. Kiedy założymy coś nowego, coś świeżego i coś przemyślanego od pierwszej strony do ostatniej to na pewno tutaj to opublikujemy i dostaniecie świeży link:)

Ale! Jeśli tęsknicie za Pandą to;
jako, iż jestem osobą, która nie wytrzyma długo od pisania albo chociaż publikowania czegoś w sieci to możecie mnie spotkać na wattpad, gdzie jestem online codziennie i publikuję tłumaczenia z Michaelem i Lucasem z 5sos, czekam jeszcze na zgodę i jeżeli ją dostanę to zacznę coś publikować ze Stylesem, so
mój profil: http://www.wattpad.com/user/perfmmingsx
tłumaczone ff z Cliffordem: http://www.wattpad.com/story/22507461-sex-addicts-michael-clifford-pl
tłumaczone ff z Hemmingsem: http://www.wattpad.com/62452481-forbidden-luke-hemmings-pl-forbidden-%E2%96%B6wprowadzenie
tłumaczone ff ze Stylesem: - w realizacji -



Przepraszamy za niedogodności i robienie zbędnej nadziei(lol). Zapraszamy na profil Pandy i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, MISIACZKI!

10 listopada 2014

?

Wiemy, że ten post jest najmniej spodziewany, ale czy ktoś jeszcze tutaj zagląda/czeka na realizację?

28 marca 2014

Koniec?

Cześć x
Jak pewnie już wiecie, rozdział się nie pojawił i prawdopodobnie w ogóle się nie pojawi albo z długą przerwą.
Tak jak się domyślacie - blog prawdopodobnie zostanie zawieszony.
Myślę, że to z różnych powodów.
Pierwszym jest brak weny. Pisanie rozdziałów raczej było męczące, ponieważ musiałam pisać szybko i nie potrafiłam dobrać słów. Nie ma czasu z powodu nauki itd.
Niedługo kończymy szkołę i idziemy do następnej dlatego myślę, że to tej jest jednym z powodów.
Drugim jest to, że Panda zrezygnowała z pisania.
A trzecim myślę, że rozdziały były coraz słabsze. Ubywało czytelników jak sami zauważyliście. Przy pierwszym czy przy drugim rozdziale było ponad 30 komentarzy, a teraz? Ledwo 10.
No ale nie można Was za nic winić.
Myślę, że nie ma sensu prowadzić tego bloga, bo jeśli pisałabym sama rozdziały pojawiałyby się bardzo rzadko a czytelników by nie przybywało, ale wręcz przeciwnie - ubywało.
Rozdziały byłyby też słabsze niż poprzednio i byłyby o wiele krótsze.
Chciałybyśmy Wam jednak podziękować za każde wyświetlenie bloga i za każdy napisany komentarz.
Może jeszcze kiedyś uda mi się wznowić tego bloga dla Was :)
A więc od dnia 28.03.2014r. blog As Long As You Love Me zostaje oficjalnie zawieszony.

08 marca 2014

Rozdział ósmy

*Rok od porwania Cassie*
*Danielle*

                           -Wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś!- krzyczę i zaczynam pakować się do małej podróżnej torby.
-Co robisz?! Przecież nic się nie stało, ona żyje!- również podnosi głos a na jego policzkach wyskakują czerwone plamy jakby biegł maraton na pięćdziesiąt kilometrów.
-Mam nadzieję, ale nie zmienia faktu, że wiedziałeś gdzie jest gdy ja siedziałam w domu i płakałam z bezsilności!- coraz bardziej mam go dość, podczas każdej sprzeczki czy kłótni zawsze musi postawić na swoje, niekoniecznie mając jakąś racje.
Chłopak nie odzywa się a ja pakuję ostatnie rzeczy, które będą potrzebne mi przez parę dni.
                        -Nie możesz tak po prostu wyjść! Nie możesz mnie zostawić..- łapie mnie za ramiona a ostatnie zdanie szepcze wpatrując się w moje oczy. Zawsze tak robił, gdy wiedział, że zawinił a nie chciał się do tego przyznać. Zawsze działało, ale tym razem chcę być silna i muszę się dowiedzieć prawdy, która prawdopodobnie mnie jeszcze bardziej złamie niż utrata najbliższej przyjaciółki.
-Nie pamiętasz już jacy byliśmy szczęśliwi? Nie pamiętasz kiedy wyznaliśmy sobie miłość? Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?- chcę się do niego przytulić, lecz wiem, że nie mogę. Nie mogę znowu mu ulec. Wiem, jak może zmienić swoje charaktery i może mnie łatwo zmanipulować, tak, że zostanę z nim już prawdopodobnie na zawsze.
-I chyba właśnie tego najbardziej żałuję, Harry.- wyrywam się z jego objęć, podnoszę torbę i wychodzę z jego domu zalana płaczem.
*  *  *  *
                        Szybko przekonuję rodziców, że wszystko jest ze mną w porządku i podążam do swojego pokoju. Rzucam torbę w kąt i otwieram szybko laptopa, którego podarował mi Justin do celów właśnie jak ten.
Laptop służy do namierzania różnych osób, dzięki niemu między innymi namierzyliśmy Arthura i jego gang. Użyję tego samego procesu żeby znaleźć Cassie.
Wpisuję jej podstawowe dane jak imiona i miejsce zamieszkania oraz dodaję jeszcze numer telefonu i numer seryjny chip, który Justin nam zamontował. Jejku, nie wiem po co nam to ale w tym momencie jestem mu wdzięczna.
Po pewnym czasie na ekranie wyskoczył adres i numer domu, gdzie Williams musi przebywać. Menchester, Northampton 367.
Biorę szybko telefon i wybieram numer Justina. Chłopak odebrał, wyraźnie zaspany. Wyjaśniam mu, co i jak a on obiecuje przyjechać jak najszybciej może.
Wydaje mi się, że Bieber już zapomniał o Cassie. Zawsze była dla niego jak siostra i myślę, że kochał ją, jednak zapomniał o niej godząc się z myślą, że umarła, zaginęła czy coś.
W sumie jakbym miała podsumować to James też nie był w porządku, nie powiedział co i jak a on jako ostatni z nią przebywał.
*  *   *   *

                              Przebieram się w luźne dresy i koszulkę, na stopy wkładam lekko zniszczone buty a kapturem kangurka zakrywam połowę mojej twarzy. Słyszę trąbiący samochód Justina za oknem. Wyciągam z dna półki duży nóż i dodatkowo broń, wiem, że prawdopodobnie nie będę musiała tych przedmiotów używać, jednak zabieram. Wolę mieć pewność i chociaż trochę szans do ochrony, niż poddać się i wylądować w… tym czymś.
Żegnam się z rodzicami i z Tomem, który przyjechał na zabiegi do prywatnej kliniki.
                              Witam się z Justinem i rozsiadam się na białym, skórzanym fotelu w jego samochodzie. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Nie mówię mu o Cassie, ponieważ wiem, że ze złości mógłby spowodować wypadek a jeśli nie to licznik kilometrów na godzinę wyniósłby około dwustu. Jestem o tym przekonana, bo Bieber gustuje tylko w szybkich samochodach.
                              Droga mija nam w sumie spokojnie, pomijając to, że ja się denerwuję i przeżywam palpitację serca to wyglądamy jak kochająca się para, która wyjeżdża do Menchesteru odpocząć od Londynu.
                              Podjeżdżamy pod jakiś – z wyglądu – opuszczony dom.
-Więc, po co przyjechaliśmy pod jakąś melinę?- Justin wyłącza cichutki silnik samochodu i przekręca się na fotelu kierowcy patrząc na mnie z iskierkami w oczach.
W sumie kochałam go jak brata, mógłby być naprawdę fajnym facetem w związku.
Dobra, stop.
-Ugh..Justin. Rozstałam się z Harrym.- mówię lekko speszona.
-A już zaczynałem go lubić… I po to przyjechaliśmy pod to coś nazywane domem?
-Nie, rozstałam się z nim ponieważ- zacinam się a oczy zachodzą mi łzami. Tak przejęłam się moją przyjaciółką, że całkowicie zapomniałam o swoich sprawach sercowych.-Ponieważ wiedział gdzie jest Cassie.- mówię i przecieram oczy. Justin dostaje niemal furii kiedy moje słowa do niego docierają.
Będzie się działo.
-Na początku plan jest taki… Trzeba zablokować Horana.
________________________________________________________________
Ta, wiem, do dupy, co ja w ogóle tutaj robię.

04 marca 2014

Rozdział siódmy

Cassie's POV

Krzyki dochodzące najprawdopodobniej z góry zbudziły mnie ze snu.
Tylko gdzie ja jestem? Jakieś trzy dni temu także obudziłam się w nieznanym mi miejscu.
Pomieszczenie było bez okien a ściany pokrywała biała brudna farba. Na środku pokoju zwisała stara zakurzona lampa. Łóżko, na którym w tym momencie się znajdowałam leżało naprzeciwko drewnianych drzwi. Zdawało się, że ten pokój istnieje od wielu lat i nikt nawet tutaj nic nie ruszył.
Ogólnie wyróżniał się tym, że wyglądał dokładnie jak te pokoje, które są na filmach o porwaniach.

-Przyjdę jutro po ciebie do szkoły.
-Że niby co? Nie możesz, rodzice nie mogą mnie z tobą zobaczyć a poza tym, Niall nie mam ochoty.
-Nie zrozumiesz mnie, ja muszę do cholery!
 
Przypomniały mi się wczorajsze słowa Horan'a. Są dwie opcje, albo chciał mnie chronić albo to on chciał mnie porwać.
Wstałam z łóżka podchodząc do drzwi z nadzieją, że będą otwarte. Naprzeciw mojej myśli- drzwi były zamknięte. Zaczęłam lekko dobijać się, jakby ktoś miał nagle przyjść i mnie wypuścić. Słyszałam kroki, ale ten ktoś w ogóle nie zwracał uwagi na hałas wywołujący pukaniem a raczej waleniem w drzwi.
Moje starania w ogóle nie miały sensu dlatego odpuściłam.
Wzdychnęłam opadając znowu na łóżko.
Położyłam głowę na poduszce z białą poszewką a nogi ułożyłam wzdłuż łóżka.
-A więc jestem tutaj uwięziona- wyszeptałam sama do siebie.
W mojej głowie cały czas słyszałam jego śmiech.
Tak jakbym nie mogła o nim zapomnieć? Może dlatego, że to on jest powodem przez który właśnie siedzę tutaj a nie w szkolnej ławce.
Znam go krótko, ale czy on byłby zdolny do takiego czegoś?
-On jest zdolny do wszystkiego- powiedziałam do siebie w myślach.
Mogę się założyć o zupełnie wszystko, że moja mama zamartwia się teraz o mnie.
"Gdybym mogła to bym do ciebie chyba zadzwoniła, prawda?"- jakby to miała usłyszeć.
Pomijając to, że jestem uwięziona to strasznie tu nudno.
Niech ktoś tu przyjdzie i mnie uratuje, błagam. Nie wiem gdzie jestem, kto mnie tu uwięził. Myślę, że najstraszniejsze jest to, że gdy wrócę do domu będę mieć dożywotni szlaban.
To chyba najgorszy dzień na świecie. Jednym z powodów jest to, że głód praktycznie zżera mój żołądek od środka. Ten ktoś mógłby się chociaż trochę wysilić i przynieść mi suchą kromkę chleba. Naprawdę tyle mi wystarczy.
Spytana w przyszłości przez moje dzieci co robiłam w ich wieku odpowiem "zostałam porwana przez jakiegoś oszołoma, głodna i samotna w pustym pokoju oczekiwałam aż ktoś mnie uratuje", nie za miłe wspomnienia.
Błagam, niech ktoś mnie uratuje.
 
*kilka godzin później*
Usłyszałam jak nagle ktoś otwiera drzwi. Wysoki mężczyzna o silnej postawie wszedł do środka, jednak nie widziałam jego twarzy, ponieważ miał na nią nałożoną czarną maskę.
W jednej ręce trzymał szklankę z wodą a w drugiej jakiś talerz, ale nie byłam pewna co się na nim znajduje.
Podał mi to a ja niepewnie wzięłam od niego posiłek.
-Masz, jedz- wypowiedział te słowa swoim grubym głosem a następnie wyszedł z pomieszczenia ponownie mnie tutaj zamykając.
Na talerzu znajdował się kawałek chleba posmarowanym masłem. Zaczęłam to jeść. To zaledwie kilka godzin a ja czułam się jakbym nie jadła przez miesiąc.
Wiem jedno- to nie był Niall, sądząc po jego budowie ciała i głosie.
Z jednej strony lekko mi ulżyło, a z drugiej powoli zaczynałam się bać. Zupełnie nie wiem co mam myśleć o całej tej sytuacji.


_______________________
Rozdział  bardzo krótki, ponieważ pisałam go tylko ja- Cassie.
W następnych rozdziałach będzie się dużo działo, dlatego nie chciałam
zbytnio zdradzać czegokolwiek.
Przepraszamy za lekkie opóźnienia, to dwa dni ale i tak
należą się Wam przeprosiny, ponieważ nie dodawałyśmy
tak długo rozdziałów a teraz ponownie się spóźniamy.
Następny mogę Wam obiecywać, że będzie na czas.
Myślę, że najpóźniej powinien się pojawić 18/19 marca.
Chociaż jeśli będzie wcześniej gotowy pojawi się 16 marca :)
Wszystkie komentarze bardzo mile widziane.
Jeszcze raz- przepraszamy / Cassie & Panda xx

15 lutego 2014

Notka wyjaśniająca

Witajcie, kochane!
                Przede wszystkim należą się Wam szczere przeprosiny. Znikłyśmy z blogspota na prawie dwa miesiące, nie umiemy wyjaśnić dlaczego, bo same tego nie wiemy. Myślę, że to był brak weny, jak i coraz mniej ludzi komentowało rozdziały – nie chcę zwalić winy na was, oczywiście – my też miałyśmy odczucie, że rozdziały nie są, aż tak dobre jak ten pierwszy.
                 Teraz złapałyśmy motywację, dlatego też WRACAMY!:)
                 Zmienimy wygląd, muzykę, stworzymy prawdopodobnie nowy zwiastun oraz troszeczkę inny styl pisania, tak aby uczcić nowy powrót na bloggera. 
Rozdziały będą planowane oraz przemyślane, ponieważ będą pojawiać się w odstępie czasu (około miesiąca). Chciałybyśmy, żebyście to zrozumiały, bo my mamy dużo nauki oraz czekające na nas w tym roku egzaminy.
                Rozdział siódmy pojawi się około 1-2 marca. Będzie dłuższy i myślę, że Was zaskoczy. 
To chyba na dzisiaj tyle, myślę, że wytrzymacie jeszcze z nami parę rozdziałów. Gdybyście chciały o coś pytać, to możecie na naszych twitterach (Panda- @Pandaa_01 Cassie- @owbiebeer) albo pod rozdziałem.

Trzymajcie się cieplutko, do następnego!:)

24 grudnia 2013

Rozdział szósty


WYJAŚNIENIE: 
NOTKA OD PANDY: RZEPRASZAM, LECZ NIE MOGŁAM NAPISAĆ DLA WAS POPRZEDNIEGO ROZDZIAŁU Z CZEGO BARDZO BYŁO MI SMUTNO. MYŚLĘ, ŻE CASSIE PODOŁAŁA ZADANIU I ROZDZIAŁ SPODOBAŁ SIĘ WAM TYLKO Z JEJ PERSPEKTYWY. :)
W TYM RODZIALE JEST TEŻ MOJA WERSJA, MYŚLĘ, ŻE DORÓWNA ONA CASSIE.



Danielle's POV

Śnieg powoli prószył z nieba coraz bardziej utrudniając warunki pogodowe dla osób, które zdecydowały się na Wigilię przyjechać do swojej rodziny, do Londynu. Jakimś nieznanym mi cudem znalazłam miejsce do zaparkowania swojego auta. Przekroczyłam bramę Highgate trzymając w ręku bukiet pięknych, białych róż, które spoczną na jego miejscu. Ciągle nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego stało się tak a nie inaczej, dobrze wiedziałam, że tam, w górze będzie mu lepiej lecz realia były inne. Chciałam zamienić się z nim miejscem, choć na chwilę dać mu szczęście, jakie powinien czerpać ze swojego życia.
Uklękłam przecierając szkliste oczy, położyłam białe kwiaty pod jego nagrobkiem, czytając napis czułam jak świat powoli zaczął wirować a ja robiłam się coraz słabsza.
‘Tom Ravorio, * 21 kwietnia 1999r.   24 grudnia 2013r.
Spoczywaj w spokoju, Aniołku.'


Kropelki potu i łomoczące serce towarzyszyły mi odkąd zerwałam się z łóżka obudzona koszmarem. 
Przetarłam czoło a następnie wstałam z łóżka.
Zobaczyłam na zegarku godzinę osiemnastą, spostrzegłam, iż najwidoczniej musiałam zasnąć po ciężkim dniu spędzonym na uczelni.
Na moich nogach zamiast szerokiego dresu zawitały czarne rurki a miejsce naciągniętej koszulki zastąpił pastelowy sweter, na nogi wsunęłam białe, krótkie conversy i mogłam wyruszać w drogę do szpitala.

Kiwnęłam do pani siedzącej na recepcji w geście przywitania. Sala Cassie była na drugim piętrze, więc bez żadnych przeszkód mogłam przejść po schodach niż czekać nie wiadomo ile czasu na windę a później gnieść się w niej z innymi pacjentami.
Zapukałam, słysząc jak dziewczyna mrucze ciche ‘proszę’ weszłam do Sali. 
-Nie wiele zmieniło się tu od wczoraj.- zaśmiałam się kładąc torebkę na łóżko koło jej nóg. –I jak tam?
-Coraz lepiej, dzięki.- uśmiechnęła się.-Podali mi leki na wyczyszczenie tego gówna z mojego żołądka.- powiedziała, lekko się krzywiąc na same wspomnienia tamtej imprezy i następnego dnia po jej wydarzeniu. Wcale nie było kolorowo.

-A u Ciebie, zmieniło się coś od wczoraj?- lekko zachichotała przykładając do ust swoją dłoń, która była podłączona do kabelka a ten zaś był podłączony do kroplówki.
-Znowu to samo mi się śniło... Znowu Grudzień, śnieg, cmentarz i jego grób.- ukryłam twarz w dłoniach chcąc powstrzymać się przed dzikim płaczem i wydaniu siebie odgłosu zabijanej foki.
-Tom na najlepszą opiekę, dbacie o niego, na pewno nic się nie zdarzy w najbliższym czasie.
-Nic nie rozumiesz, Cassie!- warknęłam a następnie wstałam i podeszłam do okna w celu uspokojenia swoich emocji. Przeczesałam dłońmi brązowe włosy, powoli żałując, że na nią naskoczyłam. -Twoi rodzice nadal nie wiedzą, że jesteś tutaj. Według naszych ustaleń ciągle spędzasz czas z Jamsem.- nienawidzę przepraszać, nigdy tego nie robię dlatego też tego nie zrobiłam i unikałam 'niezręcznych' sytuacji zmieniając temat.
-Myślę, że się nie wyda. Mama puściła mnie na tą imprezę pod warunkiem, że będę ‘grzeczna’.- zarysowała cudzysłowie w powietrzu wywołując lekki chichot z mojej strony.


                                                  ~*~

Cassie's POV

Przez tego dupka jestem na razie uwięziona w szpitalu. Tylko dlatego , że dosypał mi jakieś gówno do drinka. Szczęście , że rodzice mi jeszcze trochę wierzą i mogę ich okłamać mówiąc , że spędzam czas u Jamesa.
Nigdy nie mówię moim rodzicom o chłopakach , ponieważ to by wywołało tysiące pytań od mojej mamy. 'Kim on jest' , 'jak się nazywa' , 'czy jest przystojny'. Jezu , nienawidzę tego. No , ale lepiej skłamać mówiąc, że jestem u chłopaka niż wylądowałam w szpitalu. Rodzice by mnie zabili gdyby się dowiedzieli. Chwilowo jestem zmuszona spędzić czas tutaj i nie ma odwrotu. Jutro muszą mnie już wypuścić bo niestety w końcu muszę kiedyś iść do szkoły.
Usłyszałam pukanie do drzwi, zareagowałam mówiąc ciche 'proszę' a do pomieszczenia wszedł wysoki szatyn. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na krześle znajdującym się obok niego.
-Dopiero przed chwilą Danielle do mnie zadzwoniła. Trzymasz się jakoś?- zapytał James, jak widać był mną przejęty.
-Czuję się dobrze, rano podali mi leki na przeczyszczenie. A u ciebie coś nowego?
-Właściwie nic, dzwoniłem do ciebie.
-Przepraszam, zostawiłam telefon w domu a się rozładował - dopiero teraz przypomniałam sobie o moim rozładowanym telefonie, który nadal pewnie leży tam gdzie go położyłam o ile nie wziął go już mój brat..
-Nic się przecież nie stało, jestem teraz tutaj.
-Dziękuję, że przyszedłeś- mówiąc to chwycił mnie za rękę.
Spowodował tym czerwone plamy na mojej twarzy, inaczej mówiąc były to rumieńce. Uśmiechnął się słodko. Zorientowałam się, że gdy się uśmiecha ma dołeczki co też uwielbiałam u chłopaków.
-Nie patrz tak na mnie!- moje policzki stawały się coraz czerwieńsze a on nie miał zamiaru przestawać się na mnie patrzeć tymi swoimi pięknymi oczami.
Brzmi jakbym się w nim zakochała. Jezu, Cassie! Znam go dopiero jakieś dwa dni, ale jest świetny.
-James?
-Hm?
-Jakby co to spędzam ten czas u ciebie, ok? Nikt nie może się dowiedzieć, pamiętaj.
-Trochę słabo bo Sam już wie..
-Sam to tam może. Jak zdążyłeś mu tak szybko powiedzieć, przecież mówiłeś, że niedawno się dowiedziałeś?
-Po prostu strasznie się martwiłem, ale jak widać nie jest z tobą aż tak źle.
-Martwiłeś się?- spytałam niepewnie.
-No.. Tak.
Zakryłam moją twarz rękami, bo jak sądzę mam na twarzy rumieńce. Ughh, nienawidzę ich.
-Przestań!
-Słodko wyglądasz jak się czerwienisz- zaśmiał się.
Na jego słowa zaczęłam się śmiać.
Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a do James'a. Chłopak otworzył zawartość wiadomości i jak się domyślam po minie chłopaka nie była ona zadowalająca.
-Cassie, przepraszam muszę już iść. Później ci wyjaśnię. Przepraszam.
Chłopak wstał zamierzając pocałować mnie w policzek, jednak ja odwróciłam głowę i natrafił na usta. Uśmiechnął się, pożegnał i wyszedł z sali.
Zostałam sama zupełnie nie wiedząc o co chodziło, że tak szybko musiał pójść.

~*~

Wypuścili mnie. Musiałam w szpitalu spędzić jeszcze jedną noc a teraz jestem uwolniona
Rodzice już chyba oszaleli, bo jak już wiadomo nie mam przy sobie telefonu, którym mogłabym do nich zadzwonić. Pewnie już wrócili a ja mam nadzieję, że mi się nie oberwie. W każdej chwili mogą zadzwonić do James'a, z którym już się umówiłam na temat tego, gdzie byłam.
Zeszłam ze schodów, które znajdowały się przed miejscówką szpitala i usiadłam na ławce, która znajdowała się niedaleko nich. 
Czekałam na Pandę, która miała mnie odwieźć do domu, ponieważ jak to ona, zapomniała mi wczoraj pożyczyć pieniędzy na taksówkę. 
Szczęście, że nie ma tu Niall'a bo bym go chyba zabiła. Jak zawsze musi wszystko zepsuć. Proszę, nie dzisiaj.
Po krótkim czekaniu na moją przyjaciółkę, Danielle się zjawiła. Wsiadłam do jej auta i przywitałam się z nią. Chyba nie miała dzisiaj humoru. Wyczułam to, jako przyjaciółka. Postanowiłam się nie odzywać, bo w każdej chwili może coś ją zdenerwować. Czasami każdy ma taki dzień, dzisiaj przypadło właśnie na nią.
Danielle odwiozła mnie pod sam dom, podziękowałam jej i pożegnałam się z nią. Wysiadłam z jej auta i zaczęłam iść w stronę mojego domu.
Zadzwoniłam do środka domu mając nadzieję, że drzwi otworzy mi moja mama. Tak też właśnie było.      
-Gdzie byłaś?- spytała od razu, gdy otworzyła drzwi. Mogłam się tego po niej spodziewać.
-Wytłumaczę ci, tylko pozwól mi wejść do środka. 
Przepuściła mnie lekko idąc do tyłu. Zamknęła drzwi na klucz.
-Gdzie byłaś?- ponownie zapytała.
-Byłam.. U James'a- próbowałam być bardzo wiarygodna. 
-U James'a?
-Tak, właśnie- starałam się patrzeć się jej w oczy, żeby tylko nie wyczuła, że kłamię.
-Dobra, już cię nie męczę. Za pół godziny obiad.
Jak najszybciej weszłam po schodach na górę. Skierowałam się do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami, odetchnęłam z ulgą. 
-Uwierzyła mi..- wyszeptałam sama do siebie. 
Ściągnęłam moją kurtkę i buty.
Podeszłam do miejsca, gdzie zostawiłam telefon ale jego tam nie było. Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca, gdzie mógłby się znajdować, ale wszystko na marne. 
Wyszłam z mojego pokoju i podeszłam pod drzwi pokoju, gdzie mógłby znajdować się mój telefon. Otworzyłam drzwi, nie pukałam bo wiem, że on go ma.
-Logan, oddawaj telefon!- wydarłam się na mojego brata, który chyba właśnie miał gościa.
-Siostra, uspokój się. Zostawiłaś go, nie moja wina.
-Był w moim pokoju- powiedziałam z naciskiem na 'moim'.
-Mm, jakiś kochaś chciał się do ciebie dodzwonić.
-Oddaj mi go.
-Logan, oddaj jej- kolega mojego brata jak widać był o wiele lepszy umysłowo od Logana.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się do kolegi mojego brata. Z tego co wiem to miał na imię David.
-Masz- Logan podał mi białego iPhone.
Wyszłam z jego pokoju kierując się do mojego. Położyłam się na łóżku i sprawdziłam ostatnie połączenia. 3 nieodebrane połączenia od James'a, 4 od mamy a do tego jeszcze 1 nowa wiadomość.
Otworzyłam jej zawartość i już mogłam domyślać się od kogo.
'Pamiętaj, że nie chciałem żeby tak było xx'
Niall, to z pewnością on. Postanowiłam zapisać sobie jego numer, tak na wszelki wypadek. 
Nadal zastanawiało mnie, dlaczego James w tak szybkim tempie się gdzieś zbierał. 
Wystukałam nową wiadomość, którą zaadresowałam do James'a. 
'Wszystko ok? xox'
-Cassie, obiad!- dało się słyszeć krzyk mojej mamy z dołu, która wołała mnie na obiad.
Pośpiesznie zeszłam na dół. Weszłam do jadalni i usiadłam na wolnym miejscu znajdującym się naprzeciwko mojego brata. Na talerzu znajdowało się spagetti, które tak bardzo uwielbiałam. 
-Smacznego- mój tata dodał te słowa zanim ktokolwiek zaczął jeść.
Wszyscy życzyliśmy tego samego a następnie każdy wziął się za swoje jedzenie. 
Oczywiście ktoś musiał nam przerwać, dzwoniąc do naszego domu.
-Otworzę- moja mama wstała od stołu i powędrowała otworzyć tajemniczemu gościowi drzwi.
-Cassie, do ciebie!- przerwałam mój posiłek i tak jak moja rodzicielka przed chwilą, wstałam od stołu i zaczęłam iść w kierunku drzwi. Gdy zobaczyłam tą twarz, zaczęłam się zastanawiać czy właśnie w tym momencie nie zwiać na górę do mojego pokoju i nie zamknąć się tam na całe moje życie.
-Nie, tylko nie on..-wyszeptałam.
Przygryzłam moją wargę z lekkim zażenowaniem, że moja matka musiała go oglądać. Boje się, co będzie potem.
-Zostawiam was samych- mama uśmiechnęła się do mnie i wróciła do jadalni.
Wyszłam na powietrze zamykając za sobą drzwi, tylko po to, żeby nikt przypadkiem nie usłyszał naszej rozmowy.
-Czego tu chcesz, Niall?
-Cassie, przepraszam.
-Nie musisz być dla mnie miły, rozumiesz?! Nie chcę litości.
-Ale ty nic nie rozumiesz!
-I chyba nie chcę rozumieć, żegnam- miałam wejść do środka ale mnie zatrzymał.
-Przyjdę jutro po ciebie do szkoły.
-Że niby co? Nie możesz, rodzice nie mogą mnie z tobą zobaczyć a poza tym, Niall nie mam ochoty.
-Nie zrozumiesz mnie, ja muszę do cholery!
-Um, pewnie jakiś zakład. A już myślałam, że się zmieniłeś. Żegnam- weszłam z powrotem do środka.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i powędrowałam do mojej rodziny. Usiadłam na moim poprzednim miejscu i zaczęłam dokańczać mój obiad. 
-Czemu go nie zaprosiłaś?
Słowa wypowiedziane z ust mojej mamy o mało co nie spowodowały, że wyplułabym swoje jedzenie. 
-Serio?
-A dlaczego nie?- nic o nim nie wiedziała. I prawidłowo.
-Dobrze, następnym razem wpuszczę do środka i spędzimy cudowne chwile- przewróciłam oczami. 
-Dziecko, naprawdę cię czasami nie rozumiem.
-To pewnie, był ten jej chłopak- kiedyś zabiję mojego brata, przysięgam.
-Zamknij się! Nie mam żadnego chłopaka i nigdy nie miałam!
-Logan nie dokuczaj siostrze, a ty- wskazała na mnie.-Uważaj sobie. 
 Dalej siedziałam w ciszy i jadłam w spokoju obiad. Po zjedzonym posiłku odniosłam talerz do zmywarki i udałam się do pokoju na górę.
Spojrzałam i odblokowałam mojego iPhone. Dopiero teraz skapnęłam się, że jest już 1 grudnia. Za chwilę gwiazdka, a ja straciłam całkiem poczucie czasu.
Nowa przychodząca wiadomość
Od James'a.
'Wszystko dobrze, przepraszam. Możemy się spotkać? x'
Czemu nie? Spotkanie z nim to chyba teraz najlepszy pomysł. Szybko wystukałam wiadomość, że się zgadzam. Ustaliliśmy, że James przyjdzie po mnie przed 19. Mam 4 godziny, więc w spokoju się wyrobię. 

~*~

Dzwonek do drzwi spowodował uśmiech na mojej twarzy. Wiedziałam, że to James, dlatego zbiegłam jak najprędzej na dół oznajmiając domownikom, że to ja otworzę drzwi. Wpuściłam James'a do środka, ponieważ pogoda w Londynie bardzo się zmieniła, przez to musiałam zmienić mój strój na nieco cieplejszy. Chłopak przywitał się z moimi rodzicami i weszliśmy oboje na górę do mojego pokoju. 
Przebrałam się, wzięłam moją torebkę na ramię, wkładając do niej mojego iPhone i pieniądze. Założyłam na moje stopy czarne koturny a do rąk wzięłam moją kurtkę. Schodząc na dół włożyłam ją. Ja i James pożegnaliśmy się a później wyszliśmy z mojego domu. Skierowaliśmy się do parku, gdzie usadowiliśmy się na jednej z ławek. Znajdowała się ona nieopodal jeziora. Księżyc, który znajdował się na niebie odbijał się w wodzie. Z nieba zaczęły prószyć chłodne płatki śniegu. Z każdym następnym śnieg był coraz bardziej widoczny. Wydaje się to niemożliwe, bo przecież jeszcze niedawno było dosyć ciepło a teraz temperatura jest coraz niższa a mi jest coraz zimniej. 
-Zapytam dla pewności, na pewno nic się nie stało?- miałam nadzieję, że chociaż teraz chłopak wytłumaczy mi gdzie był. Dla mnie było to cholernie ciekawe, bo cały czas o tym myślałam. Może coś się stało?
-Nic ważnego.
-A jednak musiało się coś stać. Tylko co?
-Cassie, nie mogę ci powiedzieć. Oni mnie zabiją- szatyn spoglądał na mnie z troską.
-Jacy.. oni?- w mojej głowie pojawiało się tysiące myśli a ja nie potrafiłam ich wytłumaczyć.
-To Niall, tak?!- wstałam z ławki i zaczęłam chodzić tam i z powrotem.
-To musiał być on, nienawidzę go!
-Cassie..- James wstał i chwycił mnie za rękę.
-Nic się nie stanie, obiecuję ci. Gdyby on ci coś zrobił to nie daruję mu.
Naszej rozmowie przerwał telefon. Dzwonił Justin, odebrałam.
-Cassie uciekaj!- Justin krzyczał a ja nie wiedziałam kompletnie o co chodzi.
-Justin, co? Justin!- krzyczałam na marne bo chłopak się rozłączył.
Ktoś nagle przyłożył mi jakąś szmatkę do nosa. Próbowałam się wyrwać ale ten ktoś był silniejszy. Powoli mój obraz przed oczami stawał się coraz ciemniejszy, aż w końcu powieki całkiem mi opadły.

 ~*~
 OTO JEST TEN OBIECANY I BARDZO SPÓŹNIONY ROZDZIAŁ.
DZISIAJ WIGILIA I URODZINY LOU!
DZISIAJ MIJAJĄ TAKŻE 2 LATA ODKĄD JESTEM DIRECTIONER (CASSIE)
DLATEGO ŚWIĘTUJĘ 3 ŚWIĘTA JEDNEGO DNIA! :)
CHCIAŁYBYŚMY ŻYCZYĆ WAM SPOKOJNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT
A TAKŻE SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
NASTĘPNY ROZDZIAŁ NIE WIADOMO KIEDY BĘDZIE, 
ALE POSTARAMY SIĘ ŻEBY POJAWIŁ SIĘ DO 2-3 TYGODNI.
MERRY CHRISTMAS! x
~ PANDA & CASSIE
  


Szablon by S1K