WYJAŚNIENIE:
NOTKA OD PANDY: RZEPRASZAM, LECZ NIE MOGŁAM NAPISAĆ DLA WAS POPRZEDNIEGO ROZDZIAŁU Z CZEGO BARDZO BYŁO MI SMUTNO. MYŚLĘ, ŻE CASSIE PODOŁAŁA ZADANIU I ROZDZIAŁ SPODOBAŁ SIĘ WAM TYLKO Z JEJ PERSPEKTYWY. :)
W TYM RODZIALE JEST TEŻ MOJA WERSJA, MYŚLĘ, ŻE DORÓWNA ONA CASSIE.
Danielle's POV
Śnieg powoli prószył z nieba
coraz bardziej utrudniając warunki pogodowe dla osób, które zdecydowały się na
Wigilię przyjechać do swojej rodziny, do Londynu. Jakimś nieznanym mi cudem
znalazłam miejsce do zaparkowania swojego auta. Przekroczyłam bramę Highgate
trzymając w ręku bukiet pięknych, białych róż, które spoczną na jego miejscu. Ciągle
nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego stało się tak a nie inaczej, dobrze
wiedziałam, że tam, w górze będzie mu lepiej lecz realia były inne. Chciałam
zamienić się z nim miejscem, choć na chwilę dać mu szczęście, jakie powinien
czerpać ze swojego życia.
Uklękłam
przecierając szkliste oczy, położyłam białe kwiaty pod jego nagrobkiem,
czytając napis czułam jak świat powoli zaczął wirować a ja robiłam się coraz
słabsza.
‘Tom
Ravorio, * 21 kwietnia 1999r. † 24 grudnia 2013r.
Spoczywaj w spokoju, Aniołku.'
Kropelki potu i łomoczące serce
towarzyszyły mi odkąd zerwałam się z łóżka obudzona koszmarem.
Przetarłam czoło a następnie
wstałam z łóżka.
Zobaczyłam na zegarku godzinę
osiemnastą, spostrzegłam, iż najwidoczniej musiałam zasnąć po ciężkim dniu
spędzonym na uczelni.
Na moich nogach zamiast szerokiego dresu zawitały czarne rurki a miejsce naciągniętej koszulki zastąpił pastelowy sweter, na nogi wsunęłam białe, krótkie conversy i mogłam wyruszać w drogę do szpitala.
Na moich nogach zamiast szerokiego dresu zawitały czarne rurki a miejsce naciągniętej koszulki zastąpił pastelowy sweter, na nogi wsunęłam białe, krótkie conversy i mogłam wyruszać w drogę do szpitala.
Kiwnęłam do pani siedzącej na
recepcji w geście przywitania. Sala Cassie była na drugim piętrze, więc bez
żadnych przeszkód mogłam przejść po schodach niż czekać nie wiadomo ile czasu na
windę a później gnieść się w niej z innymi pacjentami.
Zapukałam, słysząc jak dziewczyna
mrucze ciche ‘proszę’ weszłam do Sali.
-Nie wiele zmieniło się tu od wczoraj.- zaśmiałam się kładąc torebkę na łóżko koło jej nóg. –I jak tam?
-Coraz lepiej, dzięki.- uśmiechnęła się.-Podali mi leki na wyczyszczenie tego gówna z mojego żołądka.- powiedziała, lekko się krzywiąc na same wspomnienia tamtej imprezy i następnego dnia po jej wydarzeniu. Wcale nie było kolorowo.
-A u Ciebie, zmieniło się coś od wczoraj?- lekko zachichotała przykładając do ust swoją dłoń, która była podłączona do kabelka a ten zaś był podłączony do kroplówki.
-Znowu to samo mi się śniło... Znowu Grudzień, śnieg, cmentarz i jego grób.- ukryłam twarz w dłoniach chcąc powstrzymać się przed dzikim płaczem i wydaniu siebie odgłosu zabijanej foki.
-Tom na najlepszą opiekę, dbacie o niego, na pewno nic się nie zdarzy w najbliższym czasie.
-Nic nie rozumiesz, Cassie!- warknęłam a następnie wstałam i podeszłam do okna w celu uspokojenia swoich emocji. Przeczesałam dłońmi brązowe włosy, powoli żałując, że na nią naskoczyłam. -Twoi rodzice nadal nie wiedzą, że jesteś tutaj. Według naszych ustaleń ciągle spędzasz czas z Jamsem.- nienawidzę przepraszać, nigdy tego nie robię dlatego też tego nie zrobiłam i unikałam 'niezręcznych' sytuacji zmieniając temat.
-Myślę, że się nie wyda. Mama puściła mnie na tą imprezę pod warunkiem, że będę ‘grzeczna’.- zarysowała cudzysłowie w powietrzu wywołując lekki chichot z mojej strony.
-Nie wiele zmieniło się tu od wczoraj.- zaśmiałam się kładąc torebkę na łóżko koło jej nóg. –I jak tam?
-Coraz lepiej, dzięki.- uśmiechnęła się.-Podali mi leki na wyczyszczenie tego gówna z mojego żołądka.- powiedziała, lekko się krzywiąc na same wspomnienia tamtej imprezy i następnego dnia po jej wydarzeniu. Wcale nie było kolorowo.
-A u Ciebie, zmieniło się coś od wczoraj?- lekko zachichotała przykładając do ust swoją dłoń, która była podłączona do kabelka a ten zaś był podłączony do kroplówki.
-Znowu to samo mi się śniło... Znowu Grudzień, śnieg, cmentarz i jego grób.- ukryłam twarz w dłoniach chcąc powstrzymać się przed dzikim płaczem i wydaniu siebie odgłosu zabijanej foki.
-Tom na najlepszą opiekę, dbacie o niego, na pewno nic się nie zdarzy w najbliższym czasie.
-Nic nie rozumiesz, Cassie!- warknęłam a następnie wstałam i podeszłam do okna w celu uspokojenia swoich emocji. Przeczesałam dłońmi brązowe włosy, powoli żałując, że na nią naskoczyłam. -Twoi rodzice nadal nie wiedzą, że jesteś tutaj. Według naszych ustaleń ciągle spędzasz czas z Jamsem.- nienawidzę przepraszać, nigdy tego nie robię dlatego też tego nie zrobiłam i unikałam 'niezręcznych' sytuacji zmieniając temat.
-Myślę, że się nie wyda. Mama puściła mnie na tą imprezę pod warunkiem, że będę ‘grzeczna’.- zarysowała cudzysłowie w powietrzu wywołując lekki chichot z mojej strony.
~*~
Cassie's POV
Przez tego dupka jestem na razie uwięziona w szpitalu. Tylko dlatego , że dosypał mi jakieś gówno do drinka. Szczęście , że rodzice mi jeszcze trochę wierzą i mogę ich okłamać mówiąc , że spędzam czas u Jamesa.
Nigdy nie mówię moim rodzicom o chłopakach , ponieważ to by wywołało tysiące pytań od mojej mamy. 'Kim on jest' , 'jak się nazywa' , 'czy jest przystojny'. Jezu , nienawidzę tego. No , ale lepiej skłamać mówiąc, że jestem u chłopaka niż wylądowałam w szpitalu. Rodzice by mnie zabili gdyby się dowiedzieli. Chwilowo jestem zmuszona spędzić czas tutaj i nie ma odwrotu. Jutro muszą mnie już wypuścić bo niestety w końcu muszę kiedyś iść do szkoły.
Usłyszałam pukanie do drzwi, zareagowałam mówiąc ciche 'proszę' a do pomieszczenia wszedł wysoki szatyn. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na krześle znajdującym się obok niego.
-Dopiero przed chwilą Danielle do mnie zadzwoniła. Trzymasz się jakoś?- zapytał James, jak widać był mną przejęty.
-Czuję się dobrze, rano podali mi leki na przeczyszczenie. A u ciebie coś nowego?
-Właściwie nic, dzwoniłem do ciebie.
-Przepraszam, zostawiłam telefon w domu a się rozładował - dopiero teraz przypomniałam sobie o moim rozładowanym telefonie, który nadal pewnie leży tam gdzie go położyłam o ile nie wziął go już mój brat..
-Nic się przecież nie stało, jestem teraz tutaj.
-Dziękuję, że przyszedłeś- mówiąc to chwycił mnie za rękę.
Spowodował tym czerwone plamy na mojej twarzy, inaczej mówiąc były to rumieńce. Uśmiechnął się słodko. Zorientowałam się, że gdy się uśmiecha ma dołeczki co też uwielbiałam u chłopaków.
-Nie patrz tak na mnie!- moje policzki stawały się coraz czerwieńsze a on nie miał zamiaru przestawać się na mnie patrzeć tymi swoimi pięknymi oczami.
Brzmi jakbym się w nim zakochała. Jezu, Cassie! Znam go dopiero jakieś dwa dni, ale jest świetny.
-James?
-Hm?
-Jakby co to spędzam ten czas u ciebie, ok? Nikt nie może się dowiedzieć, pamiętaj.
-Trochę słabo bo Sam już wie..
-Sam to tam może. Jak zdążyłeś mu tak szybko powiedzieć, przecież mówiłeś, że niedawno się dowiedziałeś?
-Po prostu strasznie się martwiłem, ale jak widać nie jest z tobą aż tak źle.
-Martwiłeś się?- spytałam niepewnie.
-No.. Tak.
Zakryłam moją twarz rękami, bo jak sądzę mam na twarzy rumieńce. Ughh, nienawidzę ich.
-Przestań!
-Słodko wyglądasz jak się czerwienisz- zaśmiał się.
Na jego słowa zaczęłam się śmiać.
Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a do James'a. Chłopak otworzył zawartość wiadomości i jak się domyślam po minie chłopaka nie była ona zadowalająca.
-Cassie, przepraszam muszę już iść. Później ci wyjaśnię. Przepraszam.
Chłopak wstał zamierzając pocałować mnie w policzek, jednak ja odwróciłam głowę i natrafił na usta. Uśmiechnął się, pożegnał i wyszedł z sali.
Zostałam sama zupełnie nie wiedząc o co chodziło, że tak szybko musiał pójść.
~*~
Wypuścili mnie. Musiałam w szpitalu spędzić jeszcze jedną noc a teraz jestem uwolniona.
Rodzice już chyba oszaleli, bo jak już wiadomo nie mam przy sobie telefonu, którym mogłabym do nich zadzwonić. Pewnie już wrócili a ja mam nadzieję, że mi się nie oberwie. W każdej chwili mogą zadzwonić do James'a, z którym już się umówiłam na temat tego, gdzie byłam.
Zeszłam ze schodów, które znajdowały się przed miejscówką szpitala i usiadłam na ławce, która znajdowała się niedaleko nich.
Czekałam na Pandę, która miała mnie odwieźć do domu, ponieważ jak to ona, zapomniała mi wczoraj pożyczyć pieniędzy na taksówkę.
Szczęście, że nie ma tu Niall'a bo bym go chyba zabiła. Jak zawsze musi wszystko zepsuć. Proszę, nie dzisiaj.
Po krótkim czekaniu na moją przyjaciółkę, Danielle się zjawiła. Wsiadłam do jej auta i przywitałam się z nią. Chyba nie miała dzisiaj humoru. Wyczułam to, jako przyjaciółka. Postanowiłam się nie odzywać, bo w każdej chwili może coś ją zdenerwować. Czasami każdy ma taki dzień, dzisiaj przypadło właśnie na nią.
Danielle odwiozła mnie pod sam dom, podziękowałam jej i pożegnałam się z nią. Wysiadłam z jej auta i zaczęłam iść w stronę mojego domu.
Zadzwoniłam do środka domu mając nadzieję, że drzwi otworzy mi moja mama. Tak też właśnie było.
-Gdzie byłaś?- spytała od razu, gdy otworzyła drzwi. Mogłam się tego po niej spodziewać.
-Wytłumaczę ci, tylko pozwól mi wejść do środka.
Przepuściła mnie lekko idąc do tyłu. Zamknęła drzwi na klucz.
-Gdzie byłaś?- ponownie zapytała.
-Byłam.. U James'a- próbowałam być bardzo wiarygodna.
-U James'a?
-Tak, właśnie- starałam się patrzeć się jej w oczy, żeby tylko nie wyczuła, że kłamię.
-Dobra, już cię nie męczę. Za pół godziny obiad.
Jak najszybciej weszłam po schodach na górę. Skierowałam się do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami, odetchnęłam z ulgą.
-Uwierzyła mi..- wyszeptałam sama do siebie.
Ściągnęłam moją kurtkę i buty.
Podeszłam do miejsca, gdzie zostawiłam telefon ale jego tam nie było. Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca, gdzie mógłby się znajdować, ale wszystko na marne.
Wyszłam z mojego pokoju i podeszłam pod drzwi pokoju, gdzie mógłby znajdować się mój telefon. Otworzyłam drzwi, nie pukałam bo wiem, że on go ma.
-Logan, oddawaj telefon!- wydarłam się na mojego brata, który chyba właśnie miał gościa.
-Siostra, uspokój się. Zostawiłaś go, nie moja wina.
-Był w moim pokoju- powiedziałam z naciskiem na 'moim'.
-Mm, jakiś kochaś chciał się do ciebie dodzwonić.
-Oddaj mi go.
-Logan, oddaj jej- kolega mojego brata jak widać był o wiele lepszy umysłowo od Logana.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się do kolegi mojego brata. Z tego co wiem to miał na imię David.
-Masz- Logan podał mi białego iPhone.
Wyszłam z jego pokoju kierując się do mojego. Położyłam się na łóżku i sprawdziłam ostatnie połączenia. 3 nieodebrane połączenia od James'a, 4 od mamy a do tego jeszcze 1 nowa wiadomość.
Otworzyłam jej zawartość i już mogłam domyślać się od kogo.
'Pamiętaj, że nie chciałem żeby tak było xx'
Niall, to z pewnością on. Postanowiłam zapisać sobie jego numer, tak na wszelki wypadek.
Nadal zastanawiało mnie, dlaczego James w tak szybkim tempie się gdzieś zbierał.
Wystukałam nową wiadomość, którą zaadresowałam do James'a.
'Wszystko ok? xox'
-Cassie, obiad!- dało się słyszeć krzyk mojej mamy z dołu, która wołała mnie na obiad.
Pośpiesznie zeszłam na dół. Weszłam do jadalni i usiadłam na wolnym miejscu znajdującym się naprzeciwko mojego brata. Na talerzu znajdowało się spagetti, które tak bardzo uwielbiałam.
-Smacznego- mój tata dodał te słowa zanim ktokolwiek zaczął jeść.
Wszyscy życzyliśmy tego samego a następnie każdy wziął się za swoje jedzenie.
Oczywiście ktoś musiał nam przerwać, dzwoniąc do naszego domu.
-Otworzę- moja mama wstała od stołu i powędrowała otworzyć tajemniczemu gościowi drzwi.
-Cassie, do ciebie!- przerwałam mój posiłek i tak jak moja rodzicielka przed chwilą, wstałam od stołu i zaczęłam iść w kierunku drzwi. Gdy zobaczyłam tą twarz, zaczęłam się zastanawiać czy właśnie w tym momencie nie zwiać na górę do mojego pokoju i nie zamknąć się tam na całe moje życie.
-Nie, tylko nie on..-wyszeptałam.
Przygryzłam moją wargę z lekkim zażenowaniem, że moja matka musiała go oglądać. Boje się, co będzie potem.
-Zostawiam was samych- mama uśmiechnęła się do mnie i wróciła do jadalni.
Wyszłam na powietrze zamykając za sobą drzwi, tylko po to, żeby nikt przypadkiem nie usłyszał naszej rozmowy.
-Czego tu chcesz, Niall?
-Cassie, przepraszam.
-Nie musisz być dla mnie miły, rozumiesz?! Nie chcę litości.
-Ale ty nic nie rozumiesz!
-I chyba nie chcę rozumieć, żegnam- miałam wejść do środka ale mnie zatrzymał.
-Przyjdę jutro po ciebie do szkoły.
-Że niby co? Nie możesz, rodzice nie mogą mnie z tobą zobaczyć a poza tym, Niall nie mam ochoty.
-Nie zrozumiesz mnie, ja muszę do cholery!
-Um, pewnie jakiś zakład. A już myślałam, że się zmieniłeś. Żegnam- weszłam z powrotem do środka.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i powędrowałam do mojej rodziny. Usiadłam na moim poprzednim miejscu i zaczęłam dokańczać mój obiad.
-Czemu go nie zaprosiłaś?
Słowa wypowiedziane z ust mojej mamy o mało co nie spowodowały, że wyplułabym swoje jedzenie.
-Serio?
-A dlaczego nie?- nic o nim nie wiedziała. I prawidłowo.
-Dobrze, następnym razem wpuszczę do środka i spędzimy cudowne chwile- przewróciłam oczami.
-Dziecko, naprawdę cię czasami nie rozumiem.
-To pewnie, był ten jej chłopak- kiedyś zabiję mojego brata, przysięgam.
-Zamknij się! Nie mam żadnego chłopaka i nigdy nie miałam!
-Logan nie dokuczaj siostrze, a ty- wskazała na mnie.-Uważaj sobie.
Dalej siedziałam w ciszy i jadłam w spokoju obiad. Po zjedzonym posiłku odniosłam talerz do zmywarki i udałam się do pokoju na górę.
Spojrzałam i odblokowałam mojego iPhone. Dopiero teraz skapnęłam się, że jest już 1 grudnia. Za chwilę gwiazdka, a ja straciłam całkiem poczucie czasu.
Nowa przychodząca wiadomość
Od James'a.
'Wszystko dobrze, przepraszam. Możemy się spotkać? x'
Czemu nie? Spotkanie z nim to chyba teraz najlepszy pomysł. Szybko wystukałam wiadomość, że się zgadzam. Ustaliliśmy, że James przyjdzie po mnie przed 19. Mam 4 godziny, więc w spokoju się wyrobię.
~*~
Dzwonek do drzwi spowodował uśmiech na mojej twarzy. Wiedziałam, że to James, dlatego zbiegłam jak najprędzej na dół oznajmiając domownikom, że to ja otworzę drzwi. Wpuściłam James'a do środka, ponieważ pogoda w Londynie bardzo się zmieniła, przez to musiałam zmienić mój strój na nieco cieplejszy. Chłopak przywitał się z moimi rodzicami i weszliśmy oboje na górę do mojego pokoju.
Przebrałam się, wzięłam moją torebkę na ramię, wkładając do niej mojego iPhone i pieniądze. Założyłam na moje stopy czarne koturny a do rąk wzięłam moją kurtkę. Schodząc na dół włożyłam ją. Ja i James pożegnaliśmy się a później wyszliśmy z mojego domu. Skierowaliśmy się do parku, gdzie usadowiliśmy się na jednej z ławek. Znajdowała się ona nieopodal jeziora. Księżyc, który znajdował się na niebie odbijał się w wodzie. Z nieba zaczęły prószyć chłodne płatki śniegu. Z każdym następnym śnieg był coraz bardziej widoczny. Wydaje się to niemożliwe, bo przecież jeszcze niedawno było dosyć ciepło a teraz temperatura jest coraz niższa a mi jest coraz zimniej.
-Zapytam dla pewności, na pewno nic się nie stało?- miałam nadzieję, że chociaż teraz chłopak wytłumaczy mi gdzie był. Dla mnie było to cholernie ciekawe, bo cały czas o tym myślałam. Może coś się stało?
-Nic ważnego.
-A jednak musiało się coś stać. Tylko co?
-Cassie, nie mogę ci powiedzieć. Oni mnie zabiją- szatyn spoglądał na mnie z troską.
-Jacy.. oni?- w mojej głowie pojawiało się tysiące myśli a ja nie potrafiłam ich wytłumaczyć.
-To Niall, tak?!- wstałam z ławki i zaczęłam chodzić tam i z powrotem.
-To musiał być on, nienawidzę go!
-Cassie..- James wstał i chwycił mnie za rękę.
-Nic się nie stanie, obiecuję ci. Gdyby on ci coś zrobił to nie daruję mu.
Naszej rozmowie przerwał telefon. Dzwonił Justin, odebrałam.
-Cassie uciekaj!- Justin krzyczał a ja nie wiedziałam kompletnie o co chodzi.
-Justin, co? Justin!- krzyczałam na marne bo chłopak się rozłączył.
Ktoś nagle przyłożył mi jakąś szmatkę do nosa. Próbowałam się wyrwać ale ten ktoś był silniejszy. Powoli mój obraz przed oczami stawał się coraz ciemniejszy, aż w końcu powieki całkiem mi opadły.
~*~
OTO JEST TEN OBIECANY I BARDZO SPÓŹNIONY ROZDZIAŁ.
DZISIAJ WIGILIA I URODZINY LOU!
DZISIAJ MIJAJĄ TAKŻE 2 LATA ODKĄD JESTEM DIRECTIONER (CASSIE)
DLATEGO ŚWIĘTUJĘ 3 ŚWIĘTA JEDNEGO DNIA! :)
CHCIAŁYBYŚMY ŻYCZYĆ WAM SPOKOJNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT
A TAKŻE SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
NASTĘPNY ROZDZIAŁ NIE WIADOMO KIEDY BĘDZIE,
ALE POSTARAMY SIĘ ŻEBY POJAWIŁ SIĘ DO 2-3 TYGODNI.
MERRY CHRISTMAS! x
~ PANDA & CASSIE
DZISIAJ WIGILIA I URODZINY LOU!
DZISIAJ MIJAJĄ TAKŻE 2 LATA ODKĄD JESTEM DIRECTIONER (CASSIE)
DLATEGO ŚWIĘTUJĘ 3 ŚWIĘTA JEDNEGO DNIA! :)
CHCIAŁYBYŚMY ŻYCZYĆ WAM SPOKOJNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT
A TAKŻE SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
NASTĘPNY ROZDZIAŁ NIE WIADOMO KIEDY BĘDZIE,
ALE POSTARAMY SIĘ ŻEBY POJAWIŁ SIĘ DO 2-3 TYGODNI.
MERRY CHRISTMAS! x
~ PANDA & CASSIE
Rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńWiele się dzieje.
Jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu.
Czekam na kolejny rozdział.
Zapraszam: lovee-story-for-us.blogspot.com
Dominika.
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam rodzinnych, spokojnych, radosnych świąt, spełnienia marzeń i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Świetny rozdział :) Już się nie mogę doczekać co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńAgan :*
rozdział super czekam na NEXT
OdpowiedzUsuńCoś wam czcionka zaszalała, prawda? I justin w tle <33
OdpowiedzUsuńZakochać się można. Ale mi leciało 'What Now' z YT ;)
Ciekawy rozdział. Podoba mi sie <3
¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/
fajnyy . :d tylko ciągle coś się dzieje , szpital , porwanie .. :D strasznie wciąga . jestem ciekawa co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi sie blog . W rozdzialach jest akcja a nie nuda no po prostu poezja : d . Jestem strasznie poekscytowana kolejnymi losami Pandy i Cass a w szczegolnosci tym co sie teraz bedzie działo z Cass. Mam nadzieje ze w niedługim czasie pojwia sie kolejne rozdziały . Teraz bedą ferie no wiem umm .. :D czekam z utesknieniem ..całuski
OdpowiedzUsuńWspanialy bardzo . Jestescie boskie
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdział? :C zaniedbałyscie nas
OdpowiedzUsuńKochanie, dzisiaj dodamy notkę, gdzie wszystko wytłumaczymy. :)
UsuńCzekaj cierpliwie <3
Pozdrawiam, Panda.